niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział Pierwszy

Lord Greyjoy był rozgoryczony. Jego dziecko, które miało nieść grozę i zamęt, okazało się niewiastą, słabą i niezdolną do dowodzenia ludźmi, czyli mężczyznami, która nie będzie mogła być przyczyną chwały i dumy jej rodu, a jedynie ciężarem, który trzeba jak najszybciej wepchnąć w ramiona odpowiedniego narzeczonego. W dodatku kobieta na morzu przynosi nieszczęście, a on i jego ludzie żyli z morza, gdyż nie siali w związku z nieurodzajną ziemią i hasłem rodu, więc córka mogłaby być przekleństwem i zapowiedzią rychłego upadku ich potęgi, obejmującej morza i słone wody. Jednak Baltazer wolał nie mówić tego na głos, gdyż jego żona pochodziła z rodu Martellów i w związku z tym obdarzona była niezwykle ognistym temperamentem i językiem ostrym jak włócznia, a on walczyć umiał jedynie na morzu ze swojego statku, nie w domu, bez bezpiecznego pokładu pod nogami i miecza, gdzie jego jedyną bronią były słowa. Niestety, Murielle władała złośliwościami równie sprawnie, jak on dowodził marynarzami, a więc na tym polu był bez szans. Bał się w dodatku, że żona obrazi się na niego i już zupełnie będzie musiał się pożegnać z marzeniami licznym i męskim potomstwie. Co prawda mógłby wziąć sobie jakąś kochankę i mieć z nią syna, jednak bał się zemsty teściowej, która jako księżniczka Dorne mogłaby mu bardzo zaszkodzić, gdyż miała charakter równie paskudny jak jej najmłodsza córka. Baltazer częstokroć przeklinał moment, w którym, ogłupiały hormonami i urodą Murielle, zgodził się pojąć ją za żonę. Po ceremonii nic nie zostało z tej słodkiej, uroczej panienki, gdyż zrzuciła swą starą skórę i światu ukazała się kobieta o niezaspokojonym apetycie na władzę, tak jak jej matka. Od tej chwili na wieki wieków był związany z krwiożerczym rodem z Dorne i nie mógł już zrobić nic, prócz rozmyślania nad swym przeznaczeniem. Tak więc siedział na stołku i cierpiał w milczeniu, zastanawiając się, co zrobić z tym problemem, gdyż różowa, krzycząca twarz córki  nie dawała mu spokoju ni wytchnienia ani na chwilę. Pio minucie, w której zdążył już opaść na mroczne dno zwątpienia, napadła go genialna myśl, zaskakująca swą prostotą i doskonałością...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz